P. KRYSTYNA (zm. w 1940 roku). Książki odkładane, przekładane, a następnie zapomniane. To mój beznadziejny przypadek. Upchnąłem gdzieś tom wierszy Benedykta Zygfryda Perzyńskiego „Szukając siebie” (Działdowo 2011), zechcę przeprosić się z poezją Perzyńskiego. Wracam również do wspomnień sybirackich Kazimierza Ostaszewicza (1938-2021), mam je pod ręką: „Samotni, starsi chłopcy, mężczyźni, próbowali uciekać. Nikt się nie łudził, wiedzieli, że jadą na zesłanie. W czasie jednego z postojów kilku zesłańców, korzystając z gęsto padającego śniegu, usiłowało doskoczyć do pobliskiego lasu. Karabin maszynowy ściął ich. (...) Śmierć przeprowadzała selekcję każdego dnia. Każdy postój zaczynali pogrzebem. Żywność była na wykończeniu. Pozostałą racjonowano na głodowe porcje. Byli już trzeci tydzień w drodze. Zapalenie płuc, dyzenteria, lodowate noce zabierały najmłodszych, najsłabszych” (IV 1940).
Nauczycielkę Stefanię (Stenię) Ostaszewicz wywieziono ze wsi Łyntupy (powiat święciański), nie wiem i pewnie się nie dowiem, skąd deportowano Krystynę („młoda, dorodna blondyna”), o Krystynie P. postaram się napisać osobno: „Stenia przytuliła ją, a ta zapłakała jak dziecko. Krwawiła z rozbitych ust, odzież i włosy poszarpane. Szlochając, pytała o jakąś kobietę. Okazało się, że szuka matki. Nocowała u koleżanki, gdy czterech pijanych czerwonoarmistów włamało się do mieszkania, gwałcąc ją i koleżankę. W czasie napadu jeden z żołnierzy uderzył koleżankę tak mocno, że nie odzyskała przytomności. Krysię P. żołnierze zaciągnęli na stację, dołączając dziewczynę do sań wiozących mieszkańców wsi. Widziała sąsiadów, ale nie mogła porozumieć się i nie wie, czy jej rodzina też jest w transporcie” (13 IV 1940).
Zesłaniec i poeta Kazimierz Ostaszewicz wysłuchał wielu opowieści swojej matki, dobrze się stało, że je zanotował w „Długich drogach Syberii”.
[3 I 2025]
© Eugeniusz Tkaczyszyn-Dycki