KUBICZ. Dziś nie interesuje mnie doktor Richard Sokolowski („wykładowca języków obcych we Francji, USA i w Polsce”), dziś niemal wyłącznie zajmuje mnie pan Kubicz:
Stary Kubicz odszedł sobie
w noc międzyplanetarną
zabierając ze sobą koszyk wiklinowy na pamiątkę
podkieleckiej wsi i swojego zatrudnienia.
Koszyk był przez niego upleciony
i pachniał latem,
a ja byłem małym skrzatem,
a teraz stary Kubicz to ja,
ale nie wyplatam koszyków
plotę wiersze.
Doktor Sokolowski zawojował mnie wieloma utworami, „Stary Kubicz odszedł sobie” znajduje się w grupie tekstów, do których chętnie wracam. Zrezygnowałem nawet ze wspomnień Henryka Libicha („Spod Wilna na Syberię”), to łagiernik, o jakim będę pisał przy innej okazji: „Byłym katorżnikom, opuszczającym obóz po odbyciu kary, wydawano zaświadczenia o zwolnieniu nie z obozu katorżniczego (KTR), lecz z obozu pracy (ITŁ). Tak też postąpiono w przypadku” Henryka Libicha. W październiku 1956 roku.
[9 XI 2024]
© Eugeniusz Tkaczyszyn-Dycki