Jastarnia, 11 lutego 2017
Drzemiemy. Spokój i myśli natrętne. Głód. Wstaję. Potem śniadamy. Zdajemy sprawę z naszych snów. Ale wspominamy Borgmana. Nasze koncepcje wywiewa szum Bałtyckiego.
Moje sny układają się w spiralki od suszarki. Są bardziej kształtem dotykalnym przyjemnym niż treścią. Śnienie ich polega na dotyku – im głębiej tym przyjemniej, ale zaraz za granicą onirycznego orgazmu robi się ból przeszywający. Taki jak kiedy spadam i boli mnie w kroczu jakby mnie na pal wbijano. Mówię to Violi. Krajam pomidor, sypię solą i zjadam z kulką twarogu.
Przed wyjściem do Juraty czekolada. Od pewnego czasu wolimy to niż kawę. Do mrozu lepsza czekolada niż kawa.
© Maciej Wróblewski