9 września 2016, 2
Dwie brzydkie Słowaczki planują dalszą wycieczkę rowerową. Nie mogą się zdecydować. Jedna całuje czule drugą, szepczą do siebie jakieś słodycze, wsiadają na rowery i jadą czule. Krótki postój, kanapka, Zlaty Bažant, Hejcola. Duży ruch, bo niebawem weekend się zacznie. Po drodze dwoje Anglików zawzięcie się sprzecza o dalszą drogę. Dziewczyna stawia opór i ma dość pedałowania. On nie mniej uparty ciągnie dalej, w głąb Słowacji. Powrót już daje mniej uciechy. Szukam samotności, a tu pędzą, sapią, dzwonią. Za dużo człowieka jak na mnie, za dużo.
Na obiad pstrąg w przydrożnej jadłodajni okupowanej przez starych, grubych Niemców i kilkoro Anglików. Huczą strasznie. Pstrąg dobry. Hinduskie małżeństwo z dzieckiem zamawia żurek. Odchodzimy syci w narastający tłok. Umykamy w górę. Do numeru, basen i sjesta. Dziś znów 5 godzin marszu. Pakowanie się i kolacja w numerze. Tam, w dole, tłum już gęsty, rozkrzyczany, tańczący w rytm góralskiego disco-polo na żywo.
© Maciej Wróblewski