Dziwna sprawa z tą Niewidzialnością, a ściślej z Duchem. Idzie mi o pochwycenie go. Czy tylko pojęciowe, bądź „przeżyciowo” odczuwalne?
Nie mogę (dla ułatwienia) odwołać się do mojej ulubionej definicji Leonarda, dotyczącej punktu, który nie ma centrum i jest ograniczony przez nicość. Duch nie jest ograniczony ani przez nicość, ani przez coś. A rzekłbym, że ma centrum. W szaleństwie takiego myślenia uznałbym, że jest samym centrum. Norwid mówi o wnętrzu ducha: „Całość” – rzekłem we wnętrzu ducha i, struchlały, / Dodałem: „Taka!... że jej nie wypowiem całej”...
Struchlały, ze swoją maniakalną skłonnością do neologizmów, myślę, że duch to czysta „Jestość”. W niej i nią „jestem”. I się śmieję.
© Bogusław Kierc