Przyjechałem do Szczecina, żeby zagrać w kolejnej sekwencji „Burzy”. Po półtorarocznej przerwie. Nie wiem, czy gram Prospera, czy to raczej Prospero gra mnie. To wrażenie bycia granym przez rolę – w tym przypadku jest dla mnie szczególnie dojmujące. Obcowanie z duchami bywa i tak moją codziennością, a Ariel, z powietrza tylko złożony, nawet po uzyskaniu wolności, muska mnie swoją obecnością.
Zbliżająca się data (15 XI) promocji mojej książki („Notesprospera”) też jakoś wprawia mnie w dziwną pośmiertność. Jakby ten ja (jatentamten) był kreacją Szekspirów, Mickiewiczów, Przybosiów, czy nawet – Kierców, już oddalony od siebie samego, sam, bez siebie.
© Bogusław Kierc