Modlimy się o światłość wiekuistą dla zmarłych. A czy po tej stronie można by pomyśleć iskrę światłości wiekuistej jako cząstkę wieczności?
Wieczność jest niepodzielna, więc różnica między jej całością (jaką „całością”?) a częścią (jaką „częścią”?) znosi się „sama przez się”. Zatem cała wieczność i to, co się daje wyobrazić jako cząstka wieczności, jest jednym i tym samym. Wieczność jest wiecznością w każdym ujęciu i jest poza czasem. Ale i poza przestrzenią, choć w rozmaitych metaforach, symbolach i alegoriach jawi się przestrzennie. Jest jednak „bardziej” stanem niż miejscem.
Skoro więc święty Paweł przekonuje mnie, że miłość nigdy nie ustaje, wierzę, że zanim rozpoznam ją jako wieczną, czyli jako miłość rzeczywistą – nie ustaje ani w tej, dostępnej mi, sekundzie, ani w – niedostępnej mi jeszcze – „całej” wieczności.
Ale – dlaczego niedostępnej?
Pytam, bo doświadczyłem sekundowych miłości. Nie – sekund zakochania. Mimo, że były tą pierwszą, niemierzalną kreską sekundy.
Gdybym dalej się trzymał 13 rozdziału Pierwszego Listu świętego Pawła do Koryntian, mógłbym powiedzieć, że wszystkie cechy i przymioty tej miłości odczułem (odczuwałem) w tym niezmierzonym mgnieniu. W błysku światłości wiekuistej?
© Bogusław Kierc