Chęć adoracji można uznać za szczególny rodzaj „popędu”. Ale powoływałem się na poetów. Czasem wydaje mi się, że zdolność do odczuwania owych minimalnych, z miłosną iluminacją złączonych, zetknięć z wiecznością służy tak zwanemu natchnieniu, czy – stanowi poetyckiemu i wzbudzona chęć adoracji znajduje wystarczające zadośćuczynienie w upleceniu drabinki wiersza czy poematu.
Nie wiem, jak z tym jest u nie-poetów, bo prawdopodobnie w takim przeżyciu są „koniecznie” poetami – w myśl Norwidowskiej sentencji, że „kochający koniecznie bywa artystą”.
Dwuletni Beniamin widzi „piękny samolot na parkingu nieba”.
Stary Prospero patrzy na Ariela z powietrza tylko złożonego, a przecież Ariel nie jest tylko jego przywidzeniem, ani złudzeniem optycznym. Może jest także tą postacią ludzkiego przemienienia, przepełnioną „anielskim świtem”, ukazującą się oczom, które akurat potrafią ujrzeć „piękny samolot na parkingu nieba”.
© Bogusław Kierc