Śnienie jest buntem, z niczym nie jest sprzymierzone, ludzie snu to buntownicy ukryci pod wszelkimi możliwymi przebraniami.
Jeśli śni się to w czasach drugiej wojny światowej, bunt jest szczególnie niebezpieczny, grozi kula w łeb.
Ludzie udający zwykłych przechodniów rozdają tam dobro, mijając patrole żołnierzy hitlerowskich.
O snach przeciw hitleryzmowi pisałam już w „Śnieniu”[Ruta, 2000], teraz rozdawanie dobra, świadczenie dobra, odbywa się w biały dzień.
Dobro podobne jest do grud czarnej ziemi, do zwykłych kamieni, do kawałków asfaltu wyrwanego z nawierzchni i pokruszonych płyt chodnikowych.
Od tej sceny powinno się zacząć opowiadanie następne po tym, że „Jesteśmy w filmie” [„Antologia współczesnych polskich opowiadań 2017”], ale nagle, naprzeciw rozdawaczom dobra w szarych płaszczach, wybiegają uciekinierzy z antykwariatu, karły, kronopie, postacie magiczne, bajeczne, elficzne, nie wiadomo, czy dla patroli z bronią niewidzialne.
Zgarniam je wszystkie do przypadkowej ciężarówki z plandeką i pod gradem kul przejeżdżamy przez granicę do innego świata, rozbijamy szlaban.
© Marta Zelwan