nowości 2025

Maria Bigoszewska Gwiezdne zwierzęta

Jan Drzeżdżon Rotardania

Anna Frajlich Pył [wiersze zebrane. tom 3]

Tomasz Hrynacz Corto muso

Jarosław Jakubowski Żywołapka

Wojciech Juzyszyn Efemerofit

Bogusław Kierc Nie ma mowy

Andrzej Kopacki Agrygent

Zbigniew Kosiorowski Nawrót

Kazimierz Kyrcz Jr Punk Ogito na grzybach

Artur Daniel Liskowacki Zimno

Grażyna Obrąpalska Poprawki

Jakub Michał Pawłowski Agrestowe sny

Uta Przyboś Coraz

Gustaw Rajmus Królestwa

Karol Samsel Autodafe 8

Karol Samsel Cairo declaration

Andrzej Wojciechowski Nędza do całowania

książki z 2024

Anna Andrusyszyn Pytania do artystów malarzy

Edward Balcerzan Domysły

Henryk Bereza Epistoły 2

Roman Ciepliński Nogami do góry

Janusz Drzewucki Chwile pewności. Teksty o prozie 3

Anna Frajlich Odrastamy od drzewa

Adrian Gleń I

Guillevic Mieszkańcy światła

Gabriel Leonard Kamiński Wrocławska Abrakadabra

Wojciech Ligęza Drugi nurt. O poetach polskiej dwudziestowiecznej emigracji

Zdzisław Lipiński Krople

Krzysztof Maciejewski Dwadzieścia jeden

Tomasz Majzel Części

Joanna Matlachowska-Pala W chmurach światła

Piotr Michałowski Urbs ex nihilo. Raport z porzuconego miasta

Anna Maria Mickiewicz Listy z Londynu

Karol Samsel Autodafe 7

Henryk Waniek Notatnik i modlitewnik drogowy III

Marek Warchoł Bezdzień

Andrzej Wojciechowski Zdychota. Wiersze wybrane

SYLWA O SMAKU LITU, Penderecki myśli ― o „Autodafe 8” Karola Samsela

2025-10-25 12:12

Znamy się z Karolem od jedenastu lat i darzymy przyjaźnią. Ten fakt, być może paradoksalnie, pozwala mi na obiektywizm, ponieważ podlizywać się nie muszę, zaś za krytykę, nawet złośliwą, nic mi nie grozi. Sam poemat „Autodafe” znam dobrze. Od ośmiu lat rokrocznie (z wyjątkiem części siódmej) prowadzę wieczorki poświęcone temu dziełu, mam więc jakieś pojęcie o czym mówię. Czemu w takim razie „dość późno” ― zdecydowałem się na recenzję? Przede wszystkim dlatego, że część ósma rezonuje na podobnych zagadnieniach, które mnie akurat również zajmowały, dostrzegłem coś, co nie tyle chcę, a właściwie muszę, ponieważ czuję nałożony na siebie ― przez siebie samego ― obowiązek powiedzieć co nieco.

Zacznijmy od zarzutów, które pojawiają się najczęściej, a właściwie zarzutu, który dla wielu czytelników jest pierwszym i ostatnim, sprawia bowiem, że dalej nie brną, nie kontynuują lektury. Chodzi oczywiście o fakt (tak, fakt), że jest to poemat (tak, poemat), przeintelektualizowany, przeładowany, przeciążony ― zbyt gęsty, by się z niego dało zrozumieć cokolwiek. Niemal się z tym zgodzę, bo odczytanie wszystkich konotacji utworu stoi na granicy możliwości kogokolwiek w ogóle, a jeśli za nią nie wykracza, to nikt przy zmysłach się tego raczej nie podejmie i szczerze mówiąc nie dziwię się, ponieważ ten, to z tego pięknego, wirtuozerskiego szaleństwa cokolwiek rozumie, rozumie również, że nie do końca o to chodzi.

Krótko wspomnę również ― bo mnie ta szczenięca kapitulacja wzruszyła ― o osobie, która napisała, że „Samsel próbuje zrobić z kałuży ocean”. Cóż byłby to świetny przytyk, gdyby nie fakt, że próba zrobienia z kałuży oceanu potąd jest głupia, pokąd się nie uda. Więc ad rem.

Po pierwsze, żeby odczytać ów poemat lub przynajmniej zrozumieć jego rzeczywistą wartość, trzeba uzbroić się w odpowiednią perspektywę, to jest uznać „Autodafe” za „partyturę” i to w sensie bardzo dosłownym, joyceowskim. Tak, jak mamy „Finnegans Wake”, które jest inkantacją (zapisem inkantacji), zlepioną z różnych części różnych języków i dopatrujemy się w niej ― jeśli nie czegoś w rodzaju okołogramatycznego śpiewu, mającego swój sens w samym brzmieniu, jak instrumentalny utwór muzyczny ― to ewentualnie jakiejś fabuły, to podobną rzecz proponuję zrobić z „Autodafe”.

Czy poemat Samsela jest partyturą? Tak. Jest. Sam autor z pewnością by mi przyklasnął. Ale, ale ― nie jest to partytura słowa, a partytura myśli. Dlaczego myśli? Ano dlatego, że jest to zapis myśli właśnie samego autora. Nie o instrumentację zgłoskową (czy inną w warstwie językowej) chodzi u Samsela, ale o przekształcanie się wiązek rozumowań, które ― co muszę zaznaczyć ― przeplatają się bardzo, bardzo kunsztownie.

Zauważyłem podczas lektury, ze autor podejmuje kilka wątków myślowych i komponuje z nich pewne osobliwe działania: pierwsze z nich to przeplatanie wątków z wiodącego na bardziej „peryferyjny” w sposób zupełnie taki, jak się tworzy przewroty akordów. Co mam na myśli ― załóżmy, że mamy akord z trzech dźwięków, np. c-moll, czyli dźwięki C-Es-G. Dźwięk „C” jest dźwiękiem bazowym, ponieważ jest w basie. Możemy uzyskać przewrót tego akordu, zmieniając tylko to, że Es będzie w basie, czyli: Es-G-C. Zakładając, że każdy z tych dźwięków jest jakimś wątkiem myślowym, Samsel przeplata je, wygaszając niektóre, niektóre doprowadzając do bardziej prymarnej pozycji, zmieniając, jak pasaże. Kto zerknie pod tym kątem, zauważy to z pewnością w najgorszym wypadku na wysokości (jak dla mnie) trzydziestego dziewiątego ogniwa części ósmej. (Czy we wcześniejszych częściach tak jest? To trzeba na własną rękę sprawdzić).

No właśnie. Ale czemu Penderecki? Cóż, dlatego, że za każdym „dźwiękiem” składowym, za każdą myślą Samsela wiją się alikwoty konotacji, implikacji niejasnych, nieuświadomionych. To mi się zdaje tłem atonalnym, podprogowym, jak atonalne są smyczki Pendereckiego, z których ― jak z niepoznanych zakamarków podświadomości Karola ― wychodzą niektóre naprzód, by zaraz krzyknąć, lub zgasnąć ― jak alikwoty konieczne dla każdego dźwięku bazowego: dym kalafonii nad smyczkami orkiestry.

Pendereckiego podpięli kiedyś pod elektroencefalograf. (Nota bene robił to mój Ojciec, jest wybitnym neurofizjologiem, więc znam temat). I patrzyli, jak jego mózg rozświetla się, jak kwitnie pod symfonią. A gdyby podpiąć Samsela? A gdyby podpiąć po prostu kogoś, kto by słyszy, jak Samsel czyta swój poemat ciepłym miękkim głosem? A gdyby podpiąć po prostu kogoś, kto sam czyta „Autodafe 8”? Jestem pewien, że niejedna droga neuronalna ożyłaby. Od podprogowego, jedynego w swoim rodzaju wglądu w umysł geniusza. Bo „Autodafe” jest po to, żeby nam się mogło udzielić.

I na koniec tego właśnie Wam życzę.

© Wojciech Zamysłowski