Pisywałyśmy dla siebie historyjki, wstrzymując oddech,
tu i teraz, w przeszłości, ze smakiem cynamonu,
z mlekiem. Pisałyśmy smutkiem, który wkrada się pod powieki
i nieodwołalnie ginie, kiedy zamykasz na głucho okna.
Bajki biorą się z życia, odklejam je od snów.
Zaprzeczasz, że o nich można pisać i mówić
do nieskończonego odtworzenia każdego szczegółu.
Deformujemy pory roku, usuwamy pióra z podjazdu,
przelewamy się wiernością, heroizmem. Krzyczysz z ogrodu,
że drzewo traci liście, jakby miało ich nie tracić.
Coś tam się czai, przyzywa gestami. Wypełnia uszy
i raz na jakiś czas pozostawia samą. Niczego nie czuję.
Umysł wciąga mnie w kolejną alegorię.
© Małgorzata Południak