Nie wiem, co chciałabym zjeść, ale wiem, co przygotuję na obiad. To jest tak, że wychodzę z domu i zabieram ze sobą dużą torbę, chociaż przed wyjściem myślałam, żeby wybrać mniejszą, poręczniejszą, taką przez ramię. Oduczyłam się mieć bałagan w torebce. Narzuciłam dyscyplinę. Kalendarz, telefon, portfel, klucze, piórnik, w którym jest więcej niż mniej, parasol. To wszystko?! Czasami książki. Nie odgrywam żadnej roli, chyba że czytelniczą. Uśmiecham się do miejsc, w których byłam, będę albo wyobrażam sobie, jakie mogłyby być. Muzyka wibruje wysoko, pojawia się i znika, dźwięki, od których prostuję stopy, rozluźniam ramiona. To wszystko może wydać się smutne, denerwujące. Myślę jednak, że gdy wchodzę w siebie głębiej, światło okazuje się równie mocne. Kto z was zgubił się po drodze, czytając książkę?! Albo nie pamiętał, co robił wcześniej, co pił i jadł?! Idę przed siebie. Zapominam, gdzie idę.
© Małgorzata Południak