Chodzę za życiem, upijam każdego dnia łyk i obserwuję gnijące jabłka w trawie. Jakoś nie mogę trafić do domu artysty, ani do swojego. Coś kręcę i wtedy trafiam na miejsce. Wymyślam sen, jak historyjkę o lalkach znalezionych na śmietniku, wiarygodną i niewiarygodną. Zastanawiasz się, czy te wszystkie resztki muszli znalezione w moich kieszeniach zebrałam w czasie pobytu nad oceanem, a może nieustannie drobię palcami muzealne eksponaty. Myślisz, że się nie orientuję pośród czterech ścian, sama w sobie. We wspomnieniach, wywracających się na drugą stronę, przykładając usta do filiżanki z gorącą kawą przekładam trybiki, gazety, które znosisz i pamiętam, chociaż nie potrafię drugi raz odczytać składu zawartości ze słoika z marmoladą pomarańczową. Buduję sobie azyl z pomyłek, numerów domów, tabliczek z nazwami, które pomyliłam w czasie wieczornych spacerów.
© Małgorzata Południak