Najgorsze wspomnienie z podstawówki to uczenie się na pamięć. Wierszy... dat... wzorów... Jeszcze gorsze może wspomnienie to konieczne i obowiązkowe recytowanie. Wierszy... dat... wzorów... A już całkowite piekło to wysłuchiwanie ocen za to w końcu jakieśtamnauczeniesię. Wierszy... dat... wzorów... Wiersze, daty, wzory, raz były nawet modlitwy, ale tylko raz, przed pierwszą komunią. Nie poszło mi wtedy (jak zwykle – chciałoby się powiedzieć) najlepiej. Może dlatego, że – ucząc się ich – popełniłem wszystkie możliwe grzechy związane z uczeniem się na pamięć. Na czele z dłubaniem w nosie. Niewiele z tego wszystkiego, czego w życiu uczyłem się na pamięć, pamiętam. Tak jest i już, i dobrze. Bo jak mi się wydaje, to nie my uczymy się czegokolwiek na pamięć, ale pamięć w końcu uczy nas. Najczęściej tego nie wiemy.
PAMIĘTAM*
Wyrzucam brązowe buty
matki. Ciągle pamiętam,
jaka była wtedy dumna.
* Mariusz Ropczyński, „Przewodnik po zaminowanym terenie 2”, Wrocław 2021, s. 146
© Tomasz Majzel