Wszechobecność ofert na lepsze życie staje się powodem coraz większego poczucia niespełnienia w posiadaniu czegokolwiek. Nawet w posiadaniu chęci posiadania czuję się czasem niespełniony.
Częsta, jak u każdego, chęć nic nierobienia niestety nie idzie w parze z chęcią nieposiadania. Nic nie robić najlepiej jest w wygodnym fotelu przed telewizorem (najlepiej 4k) posadowionym gdzieś w środku własnego domu, który otoczony jest bajecznym ogrodem. Albo w samochodzie (koniecznie lexus) pędzącym leniwie gdzieś w nieznane... A może na jachcie kierującym się, no, powiedzmy, w stronę Karaibów...
Denerwuje mnie to, ale i czasem otrzeźwia. Pozwala stanąć na chwilę, popatrzeć, rozglądnąć się.
Na szczęście istnieje słowo „refleksja”.
Chociaż sama refleksja istnieje jakby coraz mniej.
xxx*
sprzedałam pałac swój
i kandelabrów sześć
i zdumiałam się
jak błahą rzeczą jest
posiadać
Ps 1
Podobno Sokrates, przechadzając się między ateńskimi straganami, miał w zwyczaju głośno dzielić się zdaniem: „jak dobrze widzieć, ilu rzeczy nie muszę posiadać”.
Ps 2
No i dziwić się, że w końcu go zabili.
* Eda Ostrowska, „Tajemnica I bolesna”, Warszawa 1987, s. 21
© Tomasz Majzel