TIMOFIEJEW GRZEGORZ (1908-1962). Można biadolić nad poezją Timofiejewa: „Noc cwałuje i miażdży pierś mi / Księżycowym kołem miedzianym / Znowu myślę o śmierci / Samotny i stratowany...”. Zauważmy niniejszym, że nad każdym poetą można się znęcać. Niemal nad każdym. Nie tylko nad ETD. I nie tylko nad „szczeliną pozaświatną” Lewickiej.
Zafrapował mnie Grzegorz Timofiejew jako „łowca kwiatów”. Przeczytajmy więc „Z rozpamiętywań”. To bodaj najlepszy utwór Timofiejewa:
Myśli moje jak łąki zapachem wezbrane.
Czuję, a nie wiem. I nic powiedzieć nie mogę.
W wieczór, którego ciepła piję pełny dzbanek,
Wychodzę, łowca kwiatów, na muzyczną drogę.
Już nocy księżycowej paleta rozbłysła
I światu rzuca pierwsze słowa kolorowe...
Człowieku niecierpliwy, któryś we mnie, przystań!
Młodzieńczy i bezsenni zacznijmy rozmowę.
Grzegorz Timofiejew: „Gorycz wierzbiny”. Projekt okładki, ilustracje i opracowanie graficzne: Czesław Sadowski. Wydawnictwo Łódzkie, Łódź 1958, s. 30
[3 III 2015]
© Eugeniusz Tkaczyszyn-Dycki