STANISŁAWSKA WANDA ALEKSANDRA (1875-1966). W dniu wczorajszym skoncentrowałem się na poezji Zygmunta Różyckiego, na jego „Płomiennych kwiatach”. Znalazłem dla siebie jedną zwrotkę, ale to przecież początek przygody. Z Różyckim trzeba spotykać się częściej, o wiele częściej. Podobnie jak z Wandą Stanisławską. Przeczytajmy jej „Ekstazę”:
Kiedy do piersi swojej mą tuliłeś głowę,
I dłonią odgarnąwszy z czoła ciemne włosy,
Składałeś pocałunek – duszy mej w niebiosy
Słałam pół – tobie drugą oddawszy połowę.
I nie było już wcale duszy mojej we mnie,
Połowa jej bujała wysoko w błękicie,
A połowa wsłuchana w serca twego bicie
Była w tobie – wzywać jej, byłoby daremnie...
Upominam się o Stanisławską. Nie przeoczmy „Płomiennych kwiatów” Różyckiego („Za życia nikt nie kochał mnie, / Bezgwiezdny był mój szlak, / W grobie nie będzie mi tak źle, / Choć serca będzie brak!”), zresztą Zygmunt Różycki również zmajstrował dla nas „Ekstazę”. Moim zdaniem ździebko mniej kształtną. Do „Ekstazy” Różyckiego wrócę przy najbliższej okazji, bo mogłem coś prześlepić.
Wanda Stanisławska: „Szare kartki. Poezye”. Księgarnia G. Gebethnera i Sp., Kraków 1907, s. 137
[20 V 2020]
© Eugeniusz Tkaczyszyn-Dycki