MAKAREWICZ ROMAN (1905-1998). Urzekł mnie lwowski wiersz („U Atlasa, na Rynku”), w którym Makarewicz powiada, że można „rzygnąć (...) fontanną”. Po oczywiście wyczerpującym pijaństwie:
Upić się, upić żal swój, upić swoje smutki!
Na marmurowy stolik skłonić głowę biedną.
Hej! wypić, wypić zaraz całą flaszkę wódki!
I jedną mieć świadomość: że wszystko jest jedno.
Rozkołysać się, rozwiać, roztańczyć, rozpalić,
w rozmachu runąć i nie pragnieć powstać!
I rozkrzyczane oczy w twojej utkwić dali!
A potem już tak zostać. Zostać.
Zapomnieć wszystkie „chciałbym” i zapomnieć „trzeba”.
I skronie (jak w twe dłonie) wtulić w mgłę poranną.
I zaciśniętą pięścią strącić ogrom nieba!
I rzygnąć w przestrzeń gniewem, klątwą i fontanną!
Makarewicz w paru innych lwowskich utworach jest strasznie przewidywalny. W każdym razie ów bezokolicznik rzygnąć (zgoła rzadki w naszej poezji) nie pojawia się później, zresztą “rozkrzyczane oczy” również.
Roman Makarewicz: „Wiosna i zima. Wiersze lwowskie”. Okładkę projektował Serge Muchanow, rysunki w tekście Ireny Makarewicz. Oficyna Poetów i Malarzy, Londyn 1972, s. 47
[14 XI 2011]
© Eugeniusz Tkaczyszyn-Dycki