CZUBEK JAN (1849-1932). Poezja bez uszczknięć nie istnieje. Według ETD. Tym bardziej więc angażuje mnie utwór Jana Czubka, który mogę przywołać od początku do końca:
W pocie znoju, ale z sercem czystym
Kroczyła szlakiem żywota ciernistym.
Dziewięcioro Bogu wychowała dziatek,
Mężowi szczęście mnożąc i dostatek.
Sama pociechy zaznała niewiele;
Wiele cierpiała, bo kochała wiele.
Po trudach życia niech Bóg miłosierny
Da spokój wieczny swojej słudze wiernej.
Przeczytaliśmy „Nagrobek Matce”. Obok znajdziemy jeszcze jedno epitafium („Pamięci Tytusa Świderskiego”), lecz to epitafium odkładam na kiedy indziej, nie wiem, kim był Tytus Świderski (1843-1880), którego opłakuje autor:
Ziemico ojczysta, rodzico strapiona!
O, przyjmij Tytusa i przytul do łona
I wieczne daj odpocznienie;
Dla ciebie pracował, oblewał się potem,
I miłość ci płacił swym całym żywotem,
Dla ciebie ostatnie dał tchnienie.
Państwa Niedźwiedzkich deportowano z Wołynia „do Niandy w obwodzie archangielskim” (1940). Mamy relację Zbigniewa Niedźwiedzkiego „W piekle zesłania”, o Niedźwiedzkich na pewno napiszę kilka dyrdymałek, gdy przestudiuję książkę. Trzeba się skupić na sybirakach Niedźwieckich, jak i Niedźwiedzkich.
O poezję nie dbam, zrezygnuję z wierszy Anny Barszczewskiej i Marii Ostrowskiej, kiedy nabędę relację Zbigniewa Niedźwiedzkiego (1933-2018), może się uda. Musi się udać.
[7 II 2025]
© Eugeniusz Tkaczyszyn-Dycki