BACEWICZ WANDA (1914-2011). Późny debiut. W wieku 47 lat. Ale nie ma się o co zaczepić: „Głupiec rad ze siebie / przeglądał się w szybie”.
Bacewicz oczywiście nie rymuje. Spodobał mi się ów głupiec, a raczej rymnięcie. Przeczytajmy ponadto „Nieszczęśliwych”. Pochylmy się zwłaszcza nad pierwszą zwrotką:
Nieszczęśliwi ci
co odkrywają się do dna –
przyjęli rolę błazna
który gra samego siebie
A najtrudniejsza to chyba rola
brać poważnie
co innych śmieszy
niecierpliwi lub odpycha
To wszystko, co potrafię wydobyć z książki Wandy Bacewicz. Ufam, że większych atrakcji dostarczy nam Marian Berkowicz, do którego przymierzam się od kilku tygodni („horyzont podnosi się / na łydkach oracza jak konia człapanie”). Zabieram się do Berkowicza i odpadam. Zniechęcam się m.in. z powodu łydek oracza, a także „mlaskania liści”.
Wanda Bacewicz: „Cisza i ciemność”. Czytelnik, Warszawa 1961, s. 84
[3 X 2015]
© Eugeniusz Tkaczyszyn-Dycki