nowości 2025

Maria Bigoszewska Gwiezdne zwierzęta

Tomasz Hrynacz Corto muso

Jarosław Jakubowski Żywołapka

Wojciech Juzyszyn Efemerofit

Bogusław Kierc Nie ma mowy

Andrzej Kopacki Agrygent

Zbigniew Kosiorowski Nawrót

Kazimierz Kyrcz Jr Punk Ogito na grzybach

Jakub Michał Pawłowski Agrestowe sny

Gustaw Rajmus Królestwa

Karol Samsel Autodafe 8

książki z 2024

Anna Andrusyszyn Pytania do artystów malarzy

Edward Balcerzan Domysły

Henryk Bereza Epistoły 2

Roman Ciepliński Nogami do góry

Janusz Drzewucki Chwile pewności. Teksty o prozie 3

Anna Frajlich Odrastamy od drzewa

Adrian Gleń I

Guillevic Mieszkańcy światła

Gabriel Leonard Kamiński Wrocławska Abrakadabra

Wojciech Ligęza Drugi nurt. O poetach polskiej dwudziestowiecznej emigracji

Zdzisław Lipiński Krople

Krzysztof Maciejewski Dwadzieścia jeden

Tomasz Majzel Części

Joanna Matlachowska-Pala W chmurach światła

Piotr Michałowski Urbs ex nihilo. Raport z porzuconego miasta

Anna Maria Mickiewicz Listy z Londynu

Karol Samsel Autodafe 7

Henryk Waniek Notatnik i modlitewnik drogowy III

Marek Warchoł Bezdzień

Andrzej Wojciechowski Zdychota. Wiersze wybrane

PLANETA, Historia wierszy 71

2018-08-11 13:26

Wiersz „Dama z gronostajem” powstał podczas mojego dwudniowego pobytu w Warszawie. „Warszawa” czy to ta sama z piosenki Davida Bowie? Praga dzielnica i Praga miasto. Praga gdzie spotkałam Bowiego, Praga gdzie Bowie ma atak serca. Dzieli nas dwadzieścia lat. Od urodzin do urodzin. Tym razem jest maj 2018. Telefon od wynajmującej mieszkanie: oni to, oni tamto, proszę podrzeć to, proszę być tak a tak. Brzmi jak groźba. Boje się. Pachnie mi jakimś niezłym gównem. W podtekście wyczuwam, że chodzi o pieniądze. Wychodzi na to, że niby mam za to mieszkanie zapłacić dwa razy. Wchodzę do jakiejś Galerii w Domu Kultury, ale to nie Pałac Kultury ten jest martwy jak zwłoki Lenina. W Galerii ciąg fotografii: ty kurwo, ty magmo, ty diable. W Galerii zastaje chorobę psychiczną. W Galerii jest zaraza. Uciekam. Idę do pierwszej lepszej kawiarni: kawa i papieros. Bowie jakoś ulatuje mi z głowy. Nie teraz. Poczekaj, muszę dać sobie jakoś z tym radę. Dalej obstrzał. Idę w tym obstrzale na umówione spotkanie z Brahą Rosenfeld. Niby blisko tuż przy kolumnie Zygmunta. Ale ten kawałek drogi: obok mnie wybuchają bomby, czołgam się po lejach, pociski przelatują wokół uszu i twarzy, czołgam się, jestem teraz w okopach, przez chwilę odpoczywam, nabieram oddechu, idę dalej, teraz pole minowe, trzeba być ostrożnym, nie dać się zwieść – uśmiechami, gestami, słowami, wszystko przeciwko mnie, jestem cała na ich celowniku, jakbym była na pierwszej linii frontu. Przedostaje się, jestem nerwowa, i drżę. Braha już czeka udaję, że wszystko jest okay. Że właśnie wróciłam z wysp szczęśliwych. Że właśnie jest w moim ukochanym kraju. Że jestem polską poetką tak bardzo kochaną. Gdy wróciłam do żywych spotykając Brahę, odetchnęłam z ulgą. Nie wiem czy w trakcie naszej rozmowy czy potem zrozumiałam, że to nie ja, że to dama z gronostajem przedzierając się przez te wojenne zasieki została zabita. To ona szła na pierwszej linii frontu zamiast mnie. Kim była? Moją Joanną, moim ciałem przed transformacją. Dama z rękami jak ręce Bowiego. To on trzyma gronostaja - symbol niewinności. Gronostaj to ja. Gronostaj, który dwa dni wcześniej przeleciał mi drogę. Gronostaj, który zobaczyła moja matka gdy była ze mną w ciąży. Potem już tylko jakieś słowa szczerzyły do mnie zęby, ale ja zapaliłam swoje czerwone oko. Poskutkowało.

© Ewa Sonnenberg