20 maja 1986
Kolejka pięła się po śniegach i lodach, po wierzchołkach, bardzo niebezpiecznie. Wyrzucano pasażerów na środku płytkiej, zimnej rzeki. Ale to już nie była moja trasa, miałam jechać w przeciwną stronę. Objaśniałam Wanilii każdy krok, jaki ma zrobić. Jechałyśmy na studia. Nie wiem, co miała studiować. Ja wracałam na swoją uczelnię jakby to było pierwszy raz. Siedzieliśmy tam na podłodze, dyskutując. Cieszyłam się, że dopiero zaczyna się rok akademicki i będzie jeszcze wiele lat nauki. Leon opowiadał dziwną historię o człowieku nazywającym się Jung albo Jungk, Człowiek tysiąclecia. To właśnie on porwał mu taksówkę, gdy stała na czerwonym świetle, wsiadł i kazał jechać swoją trasą. Zaniepokoiłam się. Niezwyczajnie, cicho i złowróżbnie zadzwonił dzwonek u drzwi. Z wahaniem otworzyłam, nie zobaczyłam nikogo. Wtem mała, czarna kula przeleciała tuż przy podłodze i zaczęła się powiększać.
© Marta Zelwan