10 maja 1986
Przeniosłam się na studia do innego miasta. Wszyscy w tym mieście mieli twarze ziemiste i wybladłe, a w pomieszczeniach pod dachem hodowano trawę. Życie zstąpiło pod ziemię, zaszła jakaś naziemna tragedia i wyznaczyła ludziom taki skryty los. Jeszcze tylko stare profesorki znały inne czasy. Jedna z nich wyszeptała mi tajemnicę nauczyciela polskiego o szczególnie ziemistej twarzy: kiedyś był inny, powiedziała, teraz maluje rzęsy, czesze się przed lustrem, przebiera się z szarego garnituru w coś bardziej kobiecego. Pokazywano testy psychologiczne i dopięte do nich wyniki badań. Nagle nauczycielka odwróciła się, odeszła parę kroków, zdjęła białe sandały i zaczęła brodzić w bladej, wyrosłej pod ziemią, miękkiej trawie.
© Marta Zelwan