nowości 2025

Maria Bigoszewska Gwiezdne zwierzęta

Tomasz Hrynacz Corto muso

Jarosław Jakubowski Żywołapka

Wojciech Juzyszyn Efemerofit

Bogusław Kierc Nie ma mowy

Andrzej Kopacki Agrygent

Zbigniew Kosiorowski Nawrót

Kazimierz Kyrcz Jr Punk Ogito na grzybach

Jakub Michał Pawłowski Agrestowe sny

Gustaw Rajmus Królestwa

Karol Samsel Autodafe 8

książki z 2024

Anna Andrusyszyn Pytania do artystów malarzy

Edward Balcerzan Domysły

Henryk Bereza Epistoły 2

Roman Ciepliński Nogami do góry

Janusz Drzewucki Chwile pewności. Teksty o prozie 3

Anna Frajlich Odrastamy od drzewa

Adrian Gleń I

Guillevic Mieszkańcy światła

Gabriel Leonard Kamiński Wrocławska Abrakadabra

Wojciech Ligęza Drugi nurt. O poetach polskiej dwudziestowiecznej emigracji

Zdzisław Lipiński Krople

Krzysztof Maciejewski Dwadzieścia jeden

Tomasz Majzel Części

Joanna Matlachowska-Pala W chmurach światła

Piotr Michałowski Urbs ex nihilo. Raport z porzuconego miasta

Anna Maria Mickiewicz Listy z Londynu

Karol Samsel Autodafe 7

Henryk Waniek Notatnik i modlitewnik drogowy III

Marek Warchoł Bezdzień

Andrzej Wojciechowski Zdychota. Wiersze wybrane

PISMO SZYBKIE, Realność psychiczna

2015-05-27 20:20

W maju, zimnym i deszczowym, piszę o glinie, deszczu i stwarzaniu. Wciąż notuję sny. Snom i wizjom można przypisać realność psychiczną o wartości mniej więcej takiej samej jak realność fizyczna, mówił Carl Gustav Jung. To zjawiska naturalne,  rzeczywistość wyrażana przez jakąś nieznaną istotę: mam więcej śmiałości, aby powoływać się na słowa Junga, od kiedy rok temu mi się przyśnił.

Ostatnio, we śnie bez obrazów, usłyszałam słowo alive, przetłumaczone wcześniej z rosyjskiego przez Oksanę  i przypomniał mi się film sprzed dwudziestu lat: „Alive, dramat w Andach”, oparty na rzeczywistych wydarzeniach. W wysokich górach rozbił się samolot. Leciała nim na mecz do Chile urugwajska drużyna rugby, część ludzi zginęła. Po dziewięciu dniach zaprzestano poszukiwań. Rozbitkowie podjęli decyzję, że pójdą w góry ku granicy chilijskiej, wspinaczka była trudna, prawie niemożliwa. Będą zjadać siebie. Od czasu do czasu ktoś zostanie zjedzony, aby inni mogli iść. Przeżyli. Myślę o nieprawdopodobnej sile życia, która pozwoliła im zrobić zamach na jedno z podstawowych ludzkich tabu i co było z tymi ludźmi potem. Film nie pokazywał.

Przypomina mi się też rozbitek opisany przez Márqueza, rozbitek, który przez dziesięć dni dryfował na tratwie bez jedzenia i picia, był okrzyczany bohaterem narodowym, całowany przez królowe piękności, obsypany złotem przez agencje reklamowe, a potem znienawidzony przez władze i zapomniany na zawsze. Marynarz ten, jeden z ośmiu, którzy wypadli za burtę z niszczyciela marynarki wojennej „Caldas”, też był postacią autentyczną.

© Marta Zelwan