nowości 2024

Edward Balcerzan Domysły

Wojciech Ligęza Drugi nurt. O poetach polskiej dwudziestowiecznej emigracji

Zdzisław Lipiński Krople

Tomasz Majzel Części

Karol Samsel Autodafe 7

Andrzej Wojciechowski Zdychota. Wiersze wybrane

książki z 2023

Andrzej Ballo Niczyje

Maciej Bieszczad Pasaże

Maciej Bieszczad Ultradźwięki

Zbigniew Chojnowski Co to to

Tomasz Dalasiński Dzień na Ziemi i 29 nowych pieśni o rzeczach i ludziach

Kazimierz Fajfer Całokształt

Zenon Fajfer Pieśń słowronka

Piotr Fluks Nie z tego światła

Anna Frajlich Szymborska. Poeta poetów

Adrian Gleń Jest

Jarek Holden Gojtowski Urywki

Jarosław Jakubowski Baza

Jarosław Jakubowski Koń

Waldemar Jocher dzieńdzień

Jolanta Jonaszko Nietutejsi

Bogusław Kierc Dla tego

Andrzej Kopacki Życie codzienne podczas wojny opodal

Jarosław Księżyk Hydra

Kazimierz Kyrcz Jr Punk Ogito w podróży

Franciszek Lime Garderoba cieni

Artur Daniel Liskowacki Do żywego

Grażyna Obrąpalska Zanim pogubią się litery

Elżbieta Olak W deszczu

Gustaw Rajmus >>Dwie Historie<< i inne historie

Juan Manuel Roca Obywatel nocy

Karol Samsel Autodafe 6

Kenneth White Przymierze z Ziemią

Andrzej Wojciechowski Budzą mnie w nocy słowa do zapisania

Wojciech Zamysłowski Birdy peak experience

City 6. Antologia polskich opowiadań grozy

MACHNIĘCIA, Orgazm oraz Bałtycki 9

2018-07-27 15:52

11 lutego 2017, 2

Droga do Juraty pod wiatr. Bałtycki wzburzony raczej. Dwa kruki kraczą – parka. Rozłożone na plaży w czerni wzbijają się na nasz widok. Zawstydzone, jakby przyłapane in flagranti. Dmie mocno. Morzem płyną statki jeden biało-zielony, a drugi czerwony cały. Nagle robi się Jurata z wybudowaniem blokowym w niebieskim. Kto wpadł na ten pomysł? Komu zachciało się niebieskość stawiać naprzeciw morskiej zieleni? Jurata bogatsza niż Jastarnia. Domostwa pozamykane teraz, ale potem, w sezonie będzie inaczej. Molem idziem obok Kossaka, który stoi przed sztalugami obok jakiejś jurackiej budowli. Zastygła woda z rybitwami, mewami i łabędziami. Gdzieniegdzie padłe ptactwo zmieszane z lodem. Patrzymy na to wszystko zadmuchani zatokowym wiewem zdecydowanie słabszym niż Bałtycki. Robimy odwrót. Trochę lasem, a potem przez śnieg nad Bałtycki. Nie mam w mózgu żadnych myśli, więc ślizgam wzdłuż wybrzeża. Moczę nogi w Bałtyckim i mam drobną frajdę. Znów te same kruki przeganiamy. Lecimy za nimi z wiatrem. Szybko robi się Jastarnia. Szukamy miejsca na obiad. Wybieramy. Jemy dorsze: Viola w serach, ja w kapuście. Wychodzimy syci na pustkę. Chwytamy deser. Babeczki z kajmakiem. Powrót na poddasze.

Luzuję się wewnętrznie, ale to wszystko za mało i za krótko. Czuję napierające zmęczenie i zniechęcenie. Wyczerpanie i gnuśność. Pragnę zawiesić się i lecieć na biegu jałowym przez kolejne tygodnie, lata. Czeka mnie nic. I ja to dobrze wiem.

Samotny spacer w stronę chaty rybackiej 1882 lub coś koło tego. Mijam kościół i kaplicę, przed którą kolorową kredą napisano:

„TYDZIEŃ MAŁŻEŃSTWA 2017
Hartowanie małżeństwa
Organizator: Mors Jastarnia
Sponsor: Rettungsbudy”

Plakaty rozlepione w Jastarni anonsują akcję. Zdjęcia szczęśliwych w stadle małżeńskim 50- i 60-letnim robią mocne wrażenie. Bałtycki swym kołysaniem trochę mnie mdli.

A wieczór będzie z winem i kolacją.

© Maciej Wróblewski