Sante Susana jest w remoncie, więc nie mogę zobaczyć Ekstazy świętej Teresy Berniniego. Siedzę w parku niedaleko Termini i zażywam słońca. Mimo listopada grzeje pięknie, siedzę, słucham śpiewu ptaków, przypatruję się Italczykom, którzy wyszli ze swoimi starymi psami na spacer. Znów dopisuje mi piękna pogoda i mogę cieszyć się w listopadzie słońcem. Mieli rację z samolotu, wspominając wakacje. Przy jednej z alejek rosły drzewka pomarańczowe gęsto oblepione owocami, część opadła.
+ + +
Po południu na cmentarzu ewangelickim, położonym przy via Caio Cestio, tuż przy piramidzie, będącej śladem dawnych świetności Italczyków. Mogiły Keatsa, Shelleya, Gramsciego i wielu innych znakomitości o obcych nazwiskach – niemieckich, angielskich, amerykańskich, rosyjskich – to znak, jak Rzym dawniej i dziś jeszcze wielu znakomitych ludzi przyciągał i przyciąga: artystów, intelektualistów, akademików. Ostatnia mogiła postawiona została w tym roku, co mnie cieszy, bo nekropolia wciąż – jakkolwiek by to nie brzmiało – żyje. Kilka słów z kobietą obsługującą cmentarny sklepik z suvenirami. Ćwiczę się we włoskim.
Venerdi, 29 listopada 2013 (2)
© Maciej Wróblewski