Mnóstwo ludzi pożytecznych dla państwa nie stać i nigdy nie będzie stać na taki luksus moralny, jak czyste sumienie. Muszą oni mimo woli operować w szarej strefie etycznej, co wynika z pragmatyki ich zawodu. Są to na przykład politycy (nie ma polityki bez dwuznacznych machinacji), są zawodowi żołnierze, czyli potencjalni (ewentualnie aktualni) rzeźnicy ludzi, są i rzeźnicy zwierząt, wykonujący mokrą robotę za tych szarych obywateli, którzy nie potrafią nie być mięsożerni. Wśród immoralistów „mimo woli” znalazłoby się też trochę osób świętych, które same siebie oskarżają o grzechy urojone, bo taki mają gust i wewnętrzny przymus, a robią to tak skutecznie, że powszechnie wierzy się, iż są to persony przeklęte… Cóż, tak czy owak czyste sumienie na zawsze pozostanie dobrem rzadkim, niedostępnym dla całych klas ludzi pożytecznych dla państwa. Nie uważacie?