Piosnka nad piosneczkami
Jak nie możesz rękami, to popchnij je głową,
te gładziutkie pośladki, kochane na nowo
w nędzy długiej choroby, nad którą prócz innych
aromatów, góruje woń potu i szczyny,
choć olejkiem pachnącym nadal imię twoje,
jak w Pieśni nad pieśniami, ale ja się boję,
że idealizacje i te zachwycenia
kłamią w chwili, gdy słabo swe siły oceniam,
próbując tę bezwładną z podłogi znów podnieść
na łóżko, żeby było godnie i wygodnie
i żeby jakoś czuła, że to chore ciało
ma sens jeszcze ważniejszy, niż wtedy, gdy miało
rześkie zdrowie; a sam się w swoim niewygodnie
czuje i szukam lepszych pozycji, by podnieść
cię na łóżko, nie licząc na żadną nagrodę,
podobną do tej, kiedy nasze ciała młode
tarły o siebie, gniotły się i parkociły
bełkocząc ja miłemu memu, mnie mój miły.
© Bogusław Kierc