copyright © https://dajprzeczytac.blogspot.com 2024
Spoglądając na tytuł zbioru, a potem na wiersze Kazimierza Kyrcza Jra skojarzenie ze znanym cyklem Zbigniewa Herberta jest całkowicie naturalne. Jednak skupianie się na odszukiwaniu paralel wydaje mi się mało istotne w odniesieniu do tego zbioru. Owszem, kontekst wypada znać, ale przede wszystkim należy skupić się na tym, co ma do powiedzenia Punk Ogito i z uwagą spoglądać w jakim kierunku będziemy z nim podróżować.
„Punk Ogito w podróży” to niezwykły zbiór. Pełen filozoficznych dociekań, ale przy tym nie uciekający od prozaicznych tematów, codziennych trosk. A właściwie to właśnie w nich zanurzony.
Podmiot Kyrcza to byt bezkompromisowy. Nie wstrzymuje języka, nie chowa się za maskami tzw. dobrych manier, bo nade wszystko ceni wolność. W bardzo szerokim rozumieniu. I to ona wydaje się lejtmotywem zbioru.
Już w otwierającym zbiór „Manifeście” mamy próbkę tego, co spotkamy na tych kartach, choć można odnieść wrażenie, że z każdą kolejną stroną podmiot łagodnieje. Znajdziemy tu rozmaite nawiązania, dużo swobody, humor oraz (auto)ironia, no a przede wszystkim będzie świetna poetycka zabawa.
Zachwyca mnie dystans podmiotu. Najpełniej wyraża się w formule opowieści. Na wzór herbertowskiego bohatera Kyrcz stworzył opowieść o swojej postaci. Ale tak naprawdę to Punk Ogito sam jest podmiotem i opowiada o sobie w trzeciej osobie. Ma wszak nieograniczoną wiedzę o sprawach intymnych, nie stawia tez, ale od razu formułuje gotowe wnioski. Skąd taki wybór? Myślę, że nie tylko inspiracje autora tu zadecydowały. To idealna forma przekazu, ale o tym przekonamy się dopiero przeczytawszy ostatni wiersz. Po lekturze całości obraz się o wiele bardziej rozjaśnia.
Punk Ogito się nie zgadza. Jest przeciw. Przecież to wpisane w rodowód anarchisty! Buntuje się jednak biernie, bo... mu się nie chce:
zdzierać gardła
rzucać kamieniami
szarpać z mundurowymi
(„Punk Ogito i bunt” – fragm.).
Jest niezwykle świadomy swoich ograniczeń, a my nie od razu wyczuwamy skąd u niego różne bariery. Punk Cogito ich nie akceptuje, może nawet nie do końca rozumie, dlaczego znalazł się w ich szponach. W trosce o swoje zdrowie psychiczne „wyjechał pokręcić się po Kętach”. Jego podróże przynoszą rozmaite rozpoznania. Dostrzega m.in. zmiany, porównuje dawny i obecny „aparat ucisku i represji”.
Och, przewrotny jest Kazimierz Kyrcz Jr i boleśnie ironiczny. Obnaża wszystko. Można się trochę pouśmiechać pod nosem, ale ostateczne refleksje dla nikogo nie będą zabawne. Gorzką diagnozę stawia Punk Ogito współczesnym Polakom, szczególnie tym, co maszerują w „armii pozerów snobów pustaków”, a od dzisiejszych nagłówków „cierpi na zaburzenia gastryczne” oraz „pełnoobjawowy wkurw”.
Świetnie pisze Kyrcz! Punk Ogito może być uznawany za głos pewnej ogromnej grupy. To ci, co stoją w wiecznej opozycji. Jest wszak jednym z „nas”, tym najbardziej odważnym, co to nie boi się, by jego „nieposłuszny język” giętki powiedział wszystko, co pomyśli głowa.
„Zaszywka”
oczy zachodzą mgłą
kobiety w ciążę
a punk Ogito wciąż martwi się
czy zdąży reaktywować kapelę
nim umrze
założył więc konto na fejsie
by odszukać zmagającego się z alkoholem
perkusistę
który zaszył się
gdzieś głęboko
i telefonów od nikogo
nie odbiera
zamiast happy endu dowiedział się
że nie spełnia standardów
Poza wszystkimi innymi walorami, „Punk Ogito w podróży” to świetna rozrywka. Ile tu humoru obecnego w polszczyźnie! Kyrcz jest niezwykle sprawny językowo – potrafi w kilku zdaniach spisać wielką opowieść. Jak choćby w wierszu powyżej. Komentuje rzeczywistość, analizuje tendencje, pokpiwa sobie z nich, wplata osobiste wyznania podmiotu i jego wspomnienia, umiesz również bieżące sprawy swojego bohatera, a nawet jego plany na przyszłość. A przecież i to nie wszystko!
Do tego autor ma zdolność angażowania czytelnika w pełni, najczęściej zaczepiając go aluzjami lub rozbudzając proces skojarzeń, odwoływanie się do wspólnych (tożsamych lub podobnych) doświadczeń.
Jednak nie myślcie sobie! Punk Ogito nie jest z tych, co to u kogoś widzi źdźbło w oku, a u siebie belki nie dostrzega. Przeciwnie! Jest rozbrajająco szczery w swoich wyznaniach, zwierza się m.in. z „nocnego moczenia” czy „śmierdzącego kapustą garnka”. Ma też odwagę przyznać: „nie mam bladego pojęci”. Można nawet domyślać się, że on uparcie czegoś w sobie szuka, zatem wywleka wszelkie brudy, bo może to coś, znajduje się gdzieś na dnie. Ale i w tych intymnych obrazach odbija się echo większych spraw. Jakby Ogito był pewnym symbolem, a jego historia – ponadczasową opowieścią o człowieku, uwięzionym we... współczesności. Albo i w życiu w ogóle.
Podobają mi się wszystkie te gierki językowe i przewrotność poety. I to, że w „Punku...” nic nie jest jednoznaczne i oczywiste, bo przychodzi wiersz ostatni, który każe zrewidować całą dotychczasową teorię na temat tego, co przeczytaliśmy. Zasiadamy więc do powtórnej lektury i odkrywamy zupełnie nową opowieść...
Kinga Młynarska
Kazimierz Kyrcz Jr Punk Ogito w podróży – http://www.wforma.eu/punk-ogito-w-podrozy.html