Edward Balcerzan Domysły
Wojciech Ligęza Drugi nurt. O poetach polskiej dwudziestowiecznej emigracji
Zdzisław Lipiński Krople
Tomasz Majzel Części
Karol Samsel Autodafe 7
Andrzej Wojciechowski Zdychota. Wiersze wybrane
Edward Balcerzan Domysły
Wojciech Ligęza Drugi nurt. O poetach polskiej dwudziestowiecznej emigracji
Zdzisław Lipiński Krople
Tomasz Majzel Części
Karol Samsel Autodafe 7
Andrzej Wojciechowski Zdychota. Wiersze wybrane
Andrzej Ballo Niczyje
Maciej Bieszczad Pasaże
Maciej Bieszczad Ultradźwięki
Zbigniew Chojnowski Co to to
Tomasz Dalasiński Dzień na Ziemi i 29 nowych pieśni o rzeczach i ludziach
Kazimierz Fajfer Całokształt
Zenon Fajfer Pieśń słowronka
Piotr Fluks Nie z tego światła
Anna Frajlich Szymborska. Poeta poetów
Adrian Gleń Jest
Jarek Holden Gojtowski Urywki
Jarosław Jakubowski Baza
Jarosław Jakubowski Koń
Waldemar Jocher dzieńdzień
Jolanta Jonaszko Nietutejsi
Bogusław Kierc Dla tego
Andrzej Kopacki Życie codzienne podczas wojny opodal
Jarosław Księżyk Hydra
Kazimierz Kyrcz Jr Punk Ogito w podróży
Franciszek Lime Garderoba cieni
Artur Daniel Liskowacki Do żywego
Grażyna Obrąpalska Zanim pogubią się litery
Elżbieta Olak W deszczu
Gustaw Rajmus >>Dwie Historie<< i inne historie
Juan Manuel Roca Obywatel nocy
Karol Samsel Autodafe 6
Kenneth White Przymierze z Ziemią
Andrzej Wojciechowski Budzą mnie w nocy słowa do zapisania
Wojciech Zamysłowski Birdy peak experience
City 6. Antologia polskich opowiadań grozy
copyright © https://czytanieisluchanie.blogspot.com 2019
Joseph Zippeck, który robił hamburgery z ludzkiego mięsa, to bohater po trochu wyciągnięty z „Delicatessen”, francuskiej czarnej komedii z 1991 roku. Tam też wokół kryzys i zgrzytanie zębami, przez które tylko ślimaki się wślizgują. Ale ile można połykać obślizgłe mięso, gdy ma się apetyt na steki, na mielonego, na golonkę z piwem, z dużą zimną wódką...
Filmowe odwołanie to jedno, a rzeczywistość, którą przywołuje Jarosław Błahy, to już inne danie, inna potrawa. Ale wciąż sztuka pozostaje sztuką. Sztuką mięsa, trudną sztuką udawania życia.
W blurbie Damian Romaniak pisze o tej książce, że to „swoista odyseja grozy”. Pozwolę sobie stanąć w miejscu i tupać nóżką, najpierw prawą, potem lewą. (Dla wzmocnienia efektu mogę użyć skakanki). Nie zgadzam się z Romaniakiem. Bo uznaję, że „rzeźnik” jest autorowi potrzebny tylko trochę, jest wspaniałym, zaplanowanym alibi, by w tej minipowieści przedstawić ból bytowania. Nie życia barwnego od krwi i wymiocin. Nie też malowanego w kolorach tęczy. Autor daje nam jasno do zrozumienia, że „bycie”, to męka, nawet jeśli były „momenty” zachwytu nad piersiami, wzgórkami, coca-colą, papierosami, zachodem i wschodem miłości; to cen cały zbiór – rymuje mi się – to zbiór okropności, ale nie grozy – do cholery!
W czerwcu 1976 roku miesięcznik „Znak” opublikował tekst zatytułowany „Skuteczność i bezinteresowność”. Georges Wierusz-Kowalski w pewnym momencie oświeca czytelnika takim oto zdaniem:
„Podobnie pasję badacza budzi przeczucie, że przy okazji własnych doświadczeń odkryje powszechne prawa, których osiągnięcie nie jest wynikiem procedury dogłębnej weryfikacji, lecz ewokacją niezliczonej ilości możliwości”.
I to jest to! Panie i Panowie zgromadzeni przed własnymi monitorami z kubkami taniego wina, kawy lub ziółek uspokajających – mówię Wam zaprawdę, to zdanie jest kwintesencją pisania Jarosława Błahego.
Autor uwodzi nie tylko Czytelnika, ale także samego siebie. Stara się przywoływać wspomnienia, analizować je, rozdrabniać, to co za duże, a małe dmuchać jak balon. Ale wszystko to tylko tło. Tło, które pozwala na przywoływanie i wywoływanie duchów. Tych znanych i tych, które wszystkich odwiedzają w nocy lub na kacu, lub w aktach paniki. Kosmiczne loty uprawia nie tylko zbrodniarz Joseph Zippeck, ale także pisarz Jarosław Błahy.
Dlatego tę książkę czyta się pewnym lekiem, pewną obawą. Że ktoś nas podgląda, ogląda. Zagląda w nas, w nasze jestestwo, które przecież jest tylko nasze, na wyłączność. Wara od niego, nawet literatowi.
Ale po czasie się oswajamy, zaczynami patrzeć na strony książki, tak jak spoglądamy w lustro. I poprawiamy czuprynę, zmierzwione brwi, juchę – nie wiadomo dlaczego – lecącą z nosa. Wszystko co czytamy, bo wcześniej było naszym udziałem, ale skąd – do cholery – Błahy o tym wiedział, a może nadal wie?
Jeszcze raz zacytuję Wierusza-Kowalskiego:
„(...) natrafiamy na mieszaninę poszanowania i gwałtu. Gwałt wiąże się z uruchomieniem potężnych środków technicznych, służących rozłożeniu tego, co dane na czynniki składowe. Szacunek wyraża się w uznaniu, że modelowanie ma swoje granice i w liczeniu się z faktem, iż metoda daje tylko wyniki przybliżone. Zarówno uciekanie się do użycia siły, jak i poszanowanie wiążę się z poczuciem twórczej mocy”.
W pisaniu Jarosława Błahego jest moc. Podczas czytania czułem niewyobrażalne, niedopowiedziane. Jakbym pił wódkę z Franzem Kafką.
Dobrze, że w kraju wiślanym jest Wydawnictwo, które decyduje się na wydawanie takich powieści. Szacunek.
Jarek Holden
Jarosław Błahy Rzeźnik z Niebuszewa – http://www.wforma.eu/rzeznik-z-niebuszewa.html