"Gromadzą się na ciepłym grzbiecie skały,
gdzie świeci słońce, a ich stawy trzeszczą.
Po chwili zaczynają rozmawiać.
Słucham ich akcentów, nie wszyscy są
z tej wyspy, nie wszyscy są starzy,
ani nawet, jak sądzę, nie wszyscy to mężczyźni".
Eiléan Ní Chuilleanáin
Szukasz słów, początku rozmowy.
Tu nie ma odpowiedników, by opisać liście
bezradnie opadające z drzew.
Wychłodzony intymny język,
jakbyś nago wchodziła do raju i wybuchała z potrzeby
komunikacji z mężczyznami. Siedzą w barach,
rozsupłują wzory bezgwiezdnego nieba.
Wyczytujesz z ruchu rąk odmienne samopoczucie sąsiadów.
Też ich słyszałam, gdy we śnie schodzili drogą w dół oceanu.
Wrzask żelaza, miedzi. Rano chciałabyś zrozumieć
podstawowe sprawy. Cierpienie ludzi, zwierząt. Radość.
© Małgorzata Południak