Wiosna. Trzask rozklejającej się książki. Nie lubię tego momentu. Luźne strony prędzej czy późnej przepadną i żadne przekopywanie szuflad nie pomoże. Na końcu tego wszystkiego i tak pojawi się uczucie braku. Niestabilność, jaką znakomici ludzie fundują sobie, by pójść dalej. Ten szum, z którym wciąż się zmagam. Z uśmiechami, które zmieniają myśli na: „jak się masz?” i „pozdrawiam”. Przystawki ułożone równo na ciemnym chlebie z polskiego sklepu. Takie urocze. Powtarzają panie w rudych koczkach i zatapiają różowe paznokcie w sosie czosnkowym. Na końcu, kiedy trzeba wyjść, ćmi muzyka i elektroniczne papierosy w ustach przechodniów. A wiatr wciąż błądzi w nieznanym kierunku. Nie dzisiaj.
© Małgorzata Południak