nowości 2025

Maria Bigoszewska Gwiezdne zwierzęta

Tomasz Hrynacz Corto muso

Jarosław Jakubowski Żywołapka

Wojciech Juzyszyn Efemerofit

Bogusław Kierc Nie ma mowy

Andrzej Kopacki Agrygent

Zbigniew Kosiorowski Nawrót

Kazimierz Kyrcz Jr Punk Ogito na grzybach

Jakub Michał Pawłowski Agrestowe sny

Gustaw Rajmus Królestwa

Karol Samsel Autodafe 8

książki z 2024

Anna Andrusyszyn Pytania do artystów malarzy

Edward Balcerzan Domysły

Henryk Bereza Epistoły 2

Roman Ciepliński Nogami do góry

Janusz Drzewucki Chwile pewności. Teksty o prozie 3

Anna Frajlich Odrastamy od drzewa

Adrian Gleń I

Guillevic Mieszkańcy światła

Gabriel Leonard Kamiński Wrocławska Abrakadabra

Wojciech Ligęza Drugi nurt. O poetach polskiej dwudziestowiecznej emigracji

Zdzisław Lipiński Krople

Krzysztof Maciejewski Dwadzieścia jeden

Tomasz Majzel Części

Joanna Matlachowska-Pala W chmurach światła

Piotr Michałowski Urbs ex nihilo. Raport z porzuconego miasta

Anna Maria Mickiewicz Listy z Londynu

Karol Samsel Autodafe 7

Henryk Waniek Notatnik i modlitewnik drogowy III

Marek Warchoł Bezdzień

Andrzej Wojciechowski Zdychota. Wiersze wybrane

PONIEWCZASIE. Przemyska Ewa

2018-01-14 16:03

PRZEMYSKA EWA. Rozczarowałem się zupełnie lwowskim drukiem z 1817 roku, nie po to poszedłem do Biblioteki Narodowej, ażeby gubić się w tekście, z którego nie można wynotować nawet „robaka zgnilizny”.
Znacznie lepiej przedstawia się sytuacja z Józefem Rzewuskim („robak zgnilizny toczyć zaczyna ostoję rodziny!”), którym to Rzewuskim musimy się koniecznie wspomóc. Z poezją wychylę się kiedy indziej, choć mam przed sobą utwór Ewy Przemyskiej, pożółkły i wystrzępiony wycinek z 1957 roku. Trzeba się nim zająć, pal licho elukubracje Rzewuskiego pod tytułem „Co będzie z pannami po wojnie?” (Warszawa 1918), Józef Rzewuski może poczekać. I „robak zgnilizny” może poczekać. Bliżej mi przecież do Przemyskiej. Do jej „Zimowego wspomnienia”: „Srebrne zadzwonią u łbów końskich dzwonki / Saniami pędzisz, mijasz polskie chatki, / Głosy radosne słyszysz, jak skowronki / I patrzysz w oczy, modre jak bławatki. // Jakieś sny czarowne śnią Ci się od nowa, / Słodycz ust młodych na nowo odkrywasz, / Jakaś złotowłosa przytula się głowa, / Radosną młodość na nowo przeżywasz. // Wtem ostry klakson przerywa marzenia / Śnieg stopniał, brudno, ulice zszarzały, / A w sercu tylko minione wspomnienia / Twej pierwszej miłości, w zimie, pozostały...” („Dziennik Chicagoski” z 20 marca 1957 roku).

[25 XI 2016]
© Eugeniusz Tkaczyszyn-Dycki