nowości 2025

Maria Bigoszewska Gwiezdne zwierzęta

Jan Drzeżdżon Rotardania

Anna Frajlich Pył [wiersze zebrane. tom 3]

Tomasz Hrynacz Corto muso

Jarosław Jakubowski Żywołapka

Wojciech Juzyszyn Efemerofit

Bogusław Kierc Nie ma mowy

Andrzej Kopacki Agrygent

Zbigniew Kosiorowski Nawrót

Kazimierz Kyrcz Jr Punk Ogito na grzybach

Artur Daniel Liskowacki Zimno

Grażyna Obrąpalska Poprawki

Jakub Michał Pawłowski Agrestowe sny

Uta Przyboś Coraz

Gustaw Rajmus Królestwa

Karol Samsel Autodafe 8

Karol Samsel Cairo declaration

Andrzej Wojciechowski Nędza do całowania

książki z 2024

Anna Andrusyszyn Pytania do artystów malarzy

Edward Balcerzan Domysły

Henryk Bereza Epistoły 2

Roman Ciepliński Nogami do góry

Janusz Drzewucki Chwile pewności. Teksty o prozie 3

Anna Frajlich Odrastamy od drzewa

Adrian Gleń I

Guillevic Mieszkańcy światła

Gabriel Leonard Kamiński Wrocławska Abrakadabra

Wojciech Ligęza Drugi nurt. O poetach polskiej dwudziestowiecznej emigracji

Zdzisław Lipiński Krople

Krzysztof Maciejewski Dwadzieścia jeden

Tomasz Majzel Części

Joanna Matlachowska-Pala W chmurach światła

Piotr Michałowski Urbs ex nihilo. Raport z porzuconego miasta

Anna Maria Mickiewicz Listy z Londynu

Karol Samsel Autodafe 7

Henryk Waniek Notatnik i modlitewnik drogowy III

Marek Warchoł Bezdzień

Andrzej Wojciechowski Zdychota. Wiersze wybrane

NOTES, Uporządkowanie Edenów

2021-02-28 16:10

Może to jednak nie najgorsza refleksja na ostatni dzień lutego? Od kilku dni myślę o analfabetyzmie twórczym. Wydaje mi się, że zjawisko to legło u podstaw wielu kryzysów – humanistycznych i antropologicznych. Mam również wrażenie, że jest stanem po dziś dzień zupełnie nieoczywistym i niewyrażonym. Jeżeliby zaś doprecyzowywać cały jego charakter, podążając na tyle wiernie, na ile się oczywiście da w głąb jego istoty, to szłoby tutaj o analfabetyzm procesów twórczych, a więc o zanik, o nieuświadomienie, po trosze o coś mniej oczywistego, może o agnozję wiedzy o tych procesach, o zapomnienie o ich indywidualnych wymiarach oraz przejawach. Szłoby również o analfabetyzm wiedzy o twórczości sprowadzanej do czegoś artefaktalnego, do złotego runa artystów, lotnego artefaktu ich chimerycznej wyobraźni.

Mi samemu wystarcza sama wiara, a może już samo przekonanie, że możliwe byłoby napisanie „Krytyki rozumu twórczego”. Nie oczekuje jednak na żaden tekst podobnego rodzaju – wystarcza mi, że w sposób intuicyjny chwytam, czym byłaby kantowska apercepcja twórczości, jej bezwzględny, ale i czuły zarazem rozbiór, dokonywany również po to, ażeby uwolnić się od jej mityzacji, estetyzacji czy fetyszyzacji, aby nie stać się opium-Eater, „opiumistą”, jeżeli mogę się tak wyrazić, to znaczy  – aby nie karmić się „opium literatury”, posługując się dobrze znanym w wielu kręgach językiem de Quinceya czy Marksa naraz. Nie, nie chcę tworzyć bezwzględnej logiki twórczości, podkreślam, pragnę czego innego, pragnę wolności: nie stać się ofiarą mitu, nie stać się ofiarą wyznawców, ofiarą twórczości pojętej jako „bezwiedne bóstwo” zgotowane ludziom przez ludzi. Bezwiedność jest, a właściwie bywa przyczyną – wtórnej analfabetyzacji (jakie tarcia sformułowań; ale są tu potrzebne).

Warto do głębi, aż po samo dno znaczenia, zrozumieć alfabet twórczości, zrozumieć i zapamiętać – w sposób uporządkowany. Dokładnie tak, wzywałbym do uporządkowania Edenów, uporządkowania osobistych Edenów. Coś, co zaczyna się dzisiaj, a właściwie – zaczęło się w wieku XX od pism Pounda, Eliota, biografii Goulda, rozmów Malraux z Picassem i Sylvestra z Baconem – będzie miało kiedyś swoją kontynuację. W „Krytyce rozumu twórczego”. Lub nie. Nie ma to dla mnie jednak wielkiego znaczenia. Mi samemu starczy samo przeczucie tej „Krytyki”. Jak dobrze ją słyszeć, a właściwie – jak dobrze fantazjować o niej.

© Karol Samsel