nowości 2025

Maria Bigoszewska Gwiezdne zwierzęta

Tomasz Hrynacz Corto muso

Jarosław Jakubowski Żywołapka

Wojciech Juzyszyn Efemerofit

Bogusław Kierc Nie ma mowy

Andrzej Kopacki Agrygent

Zbigniew Kosiorowski Nawrót

Kazimierz Kyrcz Jr Punk Ogito na grzybach

Jakub Michał Pawłowski Agrestowe sny

Gustaw Rajmus Królestwa

Karol Samsel Autodafe 8

książki z 2024

Anna Andrusyszyn Pytania do artystów malarzy

Edward Balcerzan Domysły

Henryk Bereza Epistoły 2

Roman Ciepliński Nogami do góry

Janusz Drzewucki Chwile pewności. Teksty o prozie 3

Anna Frajlich Odrastamy od drzewa

Adrian Gleń I

Guillevic Mieszkańcy światła

Gabriel Leonard Kamiński Wrocławska Abrakadabra

Wojciech Ligęza Drugi nurt. O poetach polskiej dwudziestowiecznej emigracji

Zdzisław Lipiński Krople

Krzysztof Maciejewski Dwadzieścia jeden

Tomasz Majzel Części

Joanna Matlachowska-Pala W chmurach światła

Piotr Michałowski Urbs ex nihilo. Raport z porzuconego miasta

Anna Maria Mickiewicz Listy z Londynu

Karol Samsel Autodafe 7

Henryk Waniek Notatnik i modlitewnik drogowy III

Marek Warchoł Bezdzień

Andrzej Wojciechowski Zdychota. Wiersze wybrane

Wędrówka 41. Mesjasze. „Księgi Jakubowe”

2019-04-13 16:08

W I i II w. n.e. na terenie Judei i Galilei pojawili się ludzie, których okrzyknięto oczekiwanymi mesjaszami, Bożymi pomazańcami, a którzy mieli wyzwolić Żydów spod jarzma niewoli rzymskiej i posadzić na tronie świata całego. Niektórzy za takich mesjaszy sami się uważali. Historię życia, śmierci i naukę Jezusa z Nazaretu znamy, pamięć o innych czas właściwie zatarł. Były niewolnik Szymon, pasterz Atrongajos, Juda syn Ezechiasza, „mesjasz Samarytanin”, „mesjasz Egipcjanin” (ich imion nawet nie znamy), Jezus, syn Ananiasza. Także Menachem, jeden z przywódców I powstania żydowskiego („wojny żydowskiej”). Mesjaszem miał być Szymon bar Kochba, dyktator II powstania żydowskiego (tak uważał m.in. rabbi Akiba). Oczekiwano mesjasza jednego, albo tak jak mieszkańcy osady w Qumran (esseńczycy?) dwóch: króla i kapłana. Szalone pomysły, że mesjaszem jest cesarz Wespazjan pokazują determinację Hebrajczyków.

Odrzucając Jezusa z Nazaretu Żydzi wykopali między sobą i światem chrześcijańskim rów, którego nie zasypano przez następne wieki (ten rów zapewne nigdy zakopany nie będzie, wystarczy zajrzeć do Talmudu albo przeczytać książkę Jacoba Neusnera „Rabin rozmawia z Jezusem”). Nie znam aspiracji mesjańskich pomiędzy tamtymi laty i wiekami XVII i XVIII, ale doświadczenie i mądrość życiowa wskazywały, by stosować się do rady mędrca Johannana ben Zakkaja (I w. n.e.): „Jeślibyś trzymał sadzonkę w dłoni, gdy zawołają, że właśnie przybył Mesjasz, najpierw dokończ sadzenie drzewka, a dopiero potem idź witać Mesjasza”. Ale wtedy czara goryczy, w której zanurzyły się wielowiekowe cierpienia Żydów, spowodowane wypędzeniami, pogromami, mordami, torturami, przelała się. A że czas sprzyjał wszelakim mistycyzmom, że powrócono do średniowiecznej Księgi Blasku – Zohar, do kabały, staje się jasne, że mogli objawić się nowi kandydaci na mesjaszy.

Pierwszym był Szabtaj Cwi (pisownia różna), Żyd sefardyjski, który poruszył wielu i wielu wprawił w osłupienie i konfuzję swą późniejszą konwersją na islam. Długo szukano wyjaśnienia tej apostazji, wyjaśniając ją w końcu przemyślanym i wielce przewrotnym planem „mesjasza”: do Boga prawdziwego przez fałszywego boga islamu. Szabtaj znalazł wielu mesjańskich naśladowców, takich jak Jakub Kerido czy Baruchja Ruso. Wreszcie mesjańskie powołanie dotknęło Jakub Franka, Żyda z Podola, twórcę religijnego ruchu frankistów.

O nim to mówią „Księgi Jakubowe albo Wielka Podróż przez siedem granic, pięć języków i trzy duże religie, nie licząc małych” Olgi Tokarczuk. Moim zdaniem najważniejsza i najlepsza powieść w dorobku pisarki. Powstawała bodaj sześć czy siedem lat, Tokarczuk pracowała nad nią pomiędzy innymi projektami. Przeczytała mnóstwo opracowań i materiałów źródłowych, odwiedziła krainy, które odwiedził nasz mesjasz, nasz – bo Jakub Frank był przez pewien czas poddanym króla polskiego. Kogóż tu nie ma. Rodzina Jakuba Franka, jego towarzysze, z lat młodzieńczych i dojrzałych, biskupi, baronowe i hrabiny, cesarz Józef II, nasz poczciwy Benedykt Chmielowski („Nowe Ateny”)... Na 800 stronach rozwija się historia dziwnego życia Jakuba Franka, uwielbianego, podziwianego, wręcz czczonego przez jednych, przeklinanego, wyklętego przez drugich. I ta jego własna konwersja: z judaizmu na katolicyzm. Niedowierzanie, szok, zastanowienie, akceptacja, aplauz. Bo taki jest Boski plan, tym razem objawiony Frankowi. Do Boga prawdziwego przez boga chrześcijan. Seksualne wynaturzenia, bogacze i biedni, żydowskie chrzty, Żydzi przeciw Żydom… Piękny, gdy trzeba głęboki, a kiedy należy wartki, potoczysty, pełen zaskakująco trafnych, uderzających metafor język. No i Jenta... Kto „Księgi” zna, a sam pisze, ten wie, o czym mówię. Jednym słowem, przeczytałem, wchłonąłem, choć kogoś spoza kręgu „ukąszonych” książka może czasami nużyć... Tyle tu tego. Mnie porwało. Nie pierwszy raz czytając Tokarczuk, ale pierwszy raz tak mocno.

Z „Ksiąg Jakubowych”: „Mesjasz zjawi się jak wojownik, zmiecie z powierzchni ziemi sułtanów, królów i cesarzy, przejmie rządy nad światem. Świątynia Jerozolimska sama się odbuduje albo Bóg ją spuści gotową, całą ze złota, z nieba. Wszyscy Żydzi powrócą do Ziemi Izraela. Najpierw zmartwychwstaną ci, którzy są tam pochowani, ale potem także ci, co spoczywają gdzieś w świecie, poza Świętą Ziemią”.

© Ryszard Lenc