Zastanawiam się, co zrobić z tym wersem, który powstaje, ale jeszcze nie jest, nie przemienił się w...
No właśnie, w co?
Odnajdywanie, wędrowanie w słowach zdaje się być celem. Celem, ale i LABIRYNTEM.
Jakaż radość w labirynt wejść! Jakaż radość w labiryncie być! Jakaż radość, kiedy się z tegoż labiryntu zdoła wyjść! No i oczywiście wyjść tylko po to, by... By móc w słowa, w słowa, w słowa... wejść.
XXX*
Wszystko znów na swoim miejscu.
Bociany w gniazdach,
Odważne słońce na niebie,
Droga długa po kres.
Wszystko w porządku:
Wiosenny śnieg,
Dziury w asfalcie,
Stoi kolorowa cerkiew na wzgórzu.
Wszystko jak zwykle –
Dotyk stopy pod ciepłą kołdrą,
Dawny świat w plątaninie krzaków,
Chleb, ser i wino.
Uśmiecham się do nowego wiersza,
Który zaczyna mi się w głowie.
*Elżbieta Olak, „otulina”, Szczecin 2019, s. 59
© Tomasz Majzel