Przytulenie
Późnym wieczorem odmykają mi się
drugie powieki, które osłaniały
oczy przed światłem iście rzeczywistym,
niż to, co może jakieś widzimisię
potwierdza złudnie, a ja jestem cały
w to zanurzony, łatwowierny i z tym
widokiem nieba i codziennej ziemi
przyjmuję wszystko, co mi jest pisane
na piasku sekund, na wodzie mijania
i tę modlitwę za nami grzesznymi
i tę udrękę o piątej nad ranem
i – co nazywać sam sobie zabraniam,
aż gdy odemkną się drugie powieki,
wszystko to samo widzę nie tak samo,
gotów uwierzyć w szczęście wiekuiste
już tutaj, teraz, a nie gdzieś w dalekim
nigdzie, pojutrze, za jakąś tam Bramą
Raju, gdzie przylgnę do Ciebie, mój Chryste.
© Bogusław Kierc