Po premierze przedstawienia, które postanowiłem uznać za ostatnie w mojej aktywności reżyserskiej, zbliżają się dni trzech spektakli, po których nie zamierzam już wdawać się w przygody aktorskie. Nie ma w tych decyzjach niczego dramatycznego, ani sensacyjnego. Nie odczuwam „zmęczenia materii”, ani znużenia czy znudzenia. Po prostu – nasycony, wstaję od stołu.
Niestety, nie wiem, w jakim stopniu „wykreowałem” to postanowienie (jeszcze w latach młodości), a w jakim jest ono organicznym przejawem mojego „sposobu bycia”. A może – przewrotną formą artystycznej pychy? Arystokratycznego „nie muszę”, utajonego w ascetycznych „wyrzeczeniach”?.
© Bogusław Kierc