„Tak pisać, by czytający o miłości kochał, czytający o rozpaczy rozpaczał, o nienawiści nienawidził, a na przykład o smutku – by śmiać się czas jakiś już nie mógł. I nie chciał”.
Nie wiem, czy gdzieś to usłyszałem, wyczytałem, czy może na podstawie swoich częstych, ale i jakże chaotycznych peregrynacji po wszelkiej maści literaturze sam dawno temu wymyśliłem (co wydaje mi się najmniej prawdopodobne). Dość, że mi, czytelnikowi zdarzyło się, naprawdę zdarzyło się zatęsknić po lekturze wiersza tęsknotą prawdziwą. Miało to miejsce jeszcze w latach osiemdziesiątych, a wrażenie było tak silne, że jego resztki niewidzialnymi szpileczkami przytwierdzone są boleśnie do mnie do dziś. Wciąż wiersz pamiętam, choć nie sięgałem do tomiku już dawno... I wciąż chyba tęsknię.
Tęsknię na pewno. Za kim, nie wiem. Być może tylko za tą chwilą sprzed lat.
TĘSKNOTA*
widziałem ciebie
z okna wieżowca
choć to na pewno
nie byłaś ty
PS.
I nie bez znaczenia jest, że w owym czasie mieszkałem na siódmym piętrze...
* Janusz Leppek, „Tęsknota”, w: „Ersatz”, Kraków 1985, s. 14
© Tomasz Majzel