KALOTA-SZYMAŃSKA MARIA (1926-2011). O śmierci poetki dowiedziałem się z „Gazety Stołecznej”. Z nekrologu podpisanego przez najbliższych. Do dziś zachowałem wycinek: „W deszczową sobotę, 23 lipca 2011 roku odeszła / Maria Kalota-Szymańska / poetka. / Kiedy kogoś zabraknie, nie ma takich słów, które mogą Go przywrócić. / Pożegnanie Zmarłej odbędzie się 28 lipca 2011 roku / o godzinie 10.00 w Domu Pogrzebowym „Sotor” w Toruniu / przy ulicy Poznańskiej 6/8. Pogrzeb tego samego dnia o godzinie 12.00/ na Cmentarzu Komunalnym we Włocławku przy ulicy Chopina / (...)”.
Zrezygnujmy z wierszy wybitnie tatrzańskich. Z rozlicznych „Pstrągów w Morskim Oku” i „Muszli w dolinie Małej Łąki”. Niech będzie króciutko:
Skała jest strzelistością
materii
Próbując ją pokonać
pokonuję to coś w sobie
co jej nie dorasta
Jedno należy tutaj powiedzieć. Nie każdy potrafi wyczarować wiersz pod tytułem „Na Hińczowej tuż przed zachodem słońca”. Albo „Przysłop Miętusi”. ETD na pewno nie potrafi. Bo też ETD zakałapućkał się w swoich lubaczowskich grajdołkach, poczynając od Wólki Krowickiej, a kończąc na Lisich Jamach i Wielkich Oczach. Skądinąd bardzo pięknych.
Maria Kalota-Szymańska: „Tatrzańskie postscriptum”. Oficyna Podhalańska, Kraków 1993, s. 67
[12 X 2015]
© Eugeniusz Tkaczyszyn-Dycki