GÓREC-ROSIŃSKI JAN (1920-2012). Zanim przeczytam jakąkolwiek powieść sybiraczki Barbary Rybałtowskiej (m.in. „Koło graniaste”), zanim więc rozpatrzę się w pisarstwie Rybałtowskiej, sięgnijmy po poezję. W poezji zawsze można coś znaleźć, ponatychać się mniejszym lub większym fragmentem:
Wszystko jest gliną: sen, miłość, rozstanie,
dzban ulepiony, dzban stłuczony nawet;
wszystko jest gliną: ręce, stopy, oczy,
myśli, które w tobie chciały ocalenia;
wszystko jest gliną: kwiat, podanie ręki,
czas snów umarłych, czas snów ocalonych,
wszystko jest gliną: ty, ojczyzna moja,
nawet śmierć, która światy strąca w zapomnienie.
To Górec-Rosiński. W lekturze Piotra Kuncewicza („jest to poeta stanowczo niedoceniony”), bo wciąż siedzę nad Kuncewiczem. Nie mogę się oprzeć strumieniowi piękności: „Najlepszy jest Górec-Rosiński wtedy, gdy przemawia obrazem, a nie pojęciami, gdy zwycięża poeta pozwalający płynąć poprzez siebie strumieniowi piękności. Zawodzą właśnie próby racjonalizacji, wychłodzenia poetyckiej lawy”.
Piotr Kuncewicz: „Cień ręki. Szkice o poezji”. Projekt okładki Andrzej Szonert. Wydawnictwo Łódzkie, Łódź 1977, s. 253
[5 XII 2020]
© Eugeniusz Tkaczyszyn-Dycki