Siedzę tu sobie i mogę jedynie napisać, że nie wiem, czy potrafię wyjaśnić całe to ćmienie w głowie, pokonywanie mostów, dróg, zalanych dolin, schodzenie w dół, by zmęczyć się wystraczająco mocno, zapomnieć na kilka chwil o przestworzach, człowieku, z którym mogłabym mieszkać w szczerym polu. Wydaje ci się, że potrafisz nie spuszczać ze mnie wzroku, rąk i godzisz się na mnie całą, w okazałości tykającej. Chyba właśnie od tego się zaczęło, od przystawania o świcie i przyglądania mi się, jak śpię. Do tego wariactwa dochodzi nazwanie mnie „na śmierć i życie”. Powiedziałeś nieśmiertelność i myślę o snach, gdzie czas wbrew życiu jest inny w każdym momencie i pozwala widzieć nas pokonanych, niedorzecznych, opuszczonych, ale obdarowanych wspomnieniami, jakimś lekkim losem.
© Małgorzata Południak