Deszcz nie spada, słońce takie, że zdjęcie chwytam. Dalej Turzno, Kondratowo, Słomkowo, które z babcią Zosią, czyli matką ojca i ciotki związane. Pamiętam, że kiedy niekiedy w rodzinnych wspominkach ciotka Celina, najstarsza z uchowanych przy życiu Wróblewskich dzieci (żyła lat 65, zmarła w styczniu 2006, pochowana na starym cmentarzu w Ciechocinku) ni to żartem, ni to z wyrzutem mówiła swojej matce, a mojej babci Zosi, że ty to ze Słomkowa jesteś i nie zadzieraj. Nie bądź taka harda na życie. Ty z biednych Kujaw wyszłaś, czyli się uplęgłaś. Bo tu często goło było, biednie i nie było z czego ugotować. A i teraz, jak tamtędy żeśmy jechali, to tu i ówdzie chata słomą pokryta, lepianka na wierzch ze ścian wychodzi razem z satelitą cyfrową. Ale chyba wciąż tu mniej, słabiej. Takie to licho się tu rozsiadło.
Tu ludzie jak nie musieli, na kupie siedzieli, kręcili się z życiem swoim w kółko, żeby na obce nie iść, jak nie trzeba. Podobnych rodzinnych historyjek setki, dziesiątki chyba, bo dymów jak na lekarstwo. Tu ludzie już starzy, a młodych nikt już nie rodzi, a jak urodzi – to nie zatrzyma. Ale teraz najlepsze te równe drogi asfaltowe, ścieżki na rowery i nowe wybudowania – z miejska amerykańsko bogate.
© Maciej Wróblewski